Co z tą pocztą?

Poczta Polska Złotoryja Fot. Archiwum własne
Poczta Polska Złotoryja

 Problem odwieczny i chyba nie do załatwienia. Przeważnie jedno otwarte okienko i falujący nerwowo tłum ludzi- oto codzienny obraz poczty na Placu Jana Matejki w Złotoryi. Zawsze kolejka, zawsze za mało obsługujących , zawsze nerwy i co najmniej 40 min oczekiwania. Żeby sprawa była jasna, sytuacja pani w okienku jest bardzo trudna. Stara się jak może , odbierając agresywny pomruk oczekującego i coraz bardziej zniecierpliwionego tłumu.

Wczoraj, w piątek, koło południa, okazało się, że na poczcie stoi 21 osób, otwarte 1 okienko i pani, która tłumaczy, że koleżanka miała być, ale nie przyszła. Tłum zaczyna głośno dopominać się kierownika, okazuje się jednak, że obecnie go nie ma. Po 40 min. ktoś decyduje, że w okienku usiądzie jakaś pani z głębi niewidocznych dla oka pokoi urzędu pocztowego. I tu najlepsze, pani zamiast siąść i rozładować gęstniejący tłum , powoli pracowicie i starannie rozkłada gazety, kartki świąteczne i inne bzdury, przy czym po owe przedmioty często udaje się do pobliskich pomieszczeń. Podziwu godny jest fakt, że zupełnie nie reaguje na gniewne pomruki tłumu, tylko spokojnie kontynuuje wyżej opisane czynności, dbając o to, żeby gazety ułożone były na ladzie równiutko, a świąteczne gadżety właściwie wyeksponowane.

I tu pada refleksyjne i całkowicie retoryczne pytanie: kto odpowiada  za ten stan rzeczy? W odpowiedzi na to, na peleton wysuwa się zdenerwowana kobieta, która głośno krzyczy, że natychmiast uda się do Gazety Złotoryjskiej, żeby zrobiła zdjęcia i opisała ten skandal. Niestety, jej pomysł nie zachwyca wściekłych petentów, którzy uważają, że to i tak nic nie da. W końcu jakiś miły starszy pan doradza wszystkim, aby przestali się denerwować  i spokojnie oczekiwali swojej kolejki- on bywa tu często i od stu lat nic się nie zmieniło , mimo licznych protestów mieszkańców.

To stwierdzenie o dziwo nie tylko uspokaja, ale rozśmiesza zdenerwowany tłum. Zaczynają się przyjazne rozmowy w stylu: u nas już tak jest, ze wszystkim źle, nic się zrobić nie da. W końcu dochodzą do wniosku, ze kilometrowe kolejki na poczcie w Złotoryi , to właściwie najmniejszy problem naszego biednego miasta i kraju.

Dalej nie słucham, bo po godzinie przychodzi moja kolej, załatwiam sprawę, współczując pani w okienku i oddalam się szczęśliwy, że to koniec męczarni.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    złotoryjanin

To pole jest wymagane
To pole jest wymagane
captcha To pole jest wymagane

Udowodnij ,że nie jesteś robotem, podaj wynik powyższego działania.