Poziom demokracji złotoryjskiej

Droga do Złotoryi Fot. Archiwum własne
Droga do Złotoryi

Prawie dwa lata temu, kiedy podjęliśmy działania związane z „patrzeniem władzy na ręce” stwierdziliśmy, że w Złotoryi właściwie nie ma narzędzi, za pomocą których obywatel mógłby śledzić działania władzy. Co więcej, nawet radni ich nie mają. Ani w statucie miasta, ani w regulaminach nie przewidziano odpowiednich zapisów, które w łatwy sposób pozwoliłyby na kontrolę poczynań władzy.

Oczywiście nie ma jednoznacznego dowodu na to, że jest to celowe działanie. Mimo to ja stale powtarzam, że „w mętnej wodzie się lepiej pływa”. Trudniej jest być rozliczonym za cokolwiek, a to większości na rękę. Każda uchwała jest przegłosowywana, a niektórzy radni mogą mówić, że nie są w stanie nic zrobić, niczego skontrolować, bo o wszystkim decyduje Burmistrz. I naprawdę nie chodzi  tu o to, czy ktoś jest zwolennikiem, czy przeciwnikiem obecnej władzy. Sprawa dotyczy raczej tego - czy bliżej nam do nowocześnie funkcjonującego samorządu - czy do cesarstwa Etiopii z czasów Hajle Sellasje.

Dlatego właśnie jedną z naszych pierwszych inicjatyw było skierowanie do Przewodniczącego Rady Miejskiej Romana Gorzkowskiego następującego pisma . Szybko zorientowaliśmy się, że nawet w tak drobnych sprawach dobra wola Przewodniczącego Rady nie wystarczy, bo nie jest w stanie skutecznie mobilizować osób, które de facto nie podlegają jemu. Tak czy inaczej otrzymaliśmy zapewnienia, na których nam zależało.

Ten przykład pokazuje po pierwsze „gdzie my są”. Ile trzeba jeszcze zrobić, żeby pierwszy i niezbędny warunek w drodze do „partycypacji społecznej” został w jakimś choćby stopniu spełniony. Mowa tu o informowaniu i dostępie do informacji. Przy okazji możecie się Państwo dowiedzieć, kiedy działania związane z próbą zmiany takiej sytuacji były podejmowane i ile trzeba czasu i determinacji, żeby jakakolwiek zmiana nastąpiła. Zbyt łatwo człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego (złe praktyki) i nie widzi nawet, że  jest to nie w porządku.

Inny przykład to długa droga do imiennych głosowań  czy negatywne stanowisko radnych w sprawie inicjatywy uchwałodawczej , w sprawie której złożyliśmy tym razem petycję . Czy o jakimkolwiek sprawowaniu funkcji kontrolnej może być mowa? Czy mówienie o budżecie obywatelskim nie wydaje się w tym kontekście abstrakcją? Jedno jest pewne – w demokracji trzeba „naciskać”.

„Sukces ma wielu ojców” – i dobrze, bo o to właśnie chodzi żeby wszyscy mieli poczucie sprawcze.


Paweł Macuga
To pole jest wymagane
To pole jest wymagane
captcha To pole jest wymagane

Udowodnij ,że nie jesteś robotem, podaj wynik powyższego działania.