Kandydat na Mistrza Sportu Złotoryi 2014 roku

mistrzsportu 7
mistrzsportu 7

Jeszcze do 15 stycznia można głosować na Mistrza Sportu Złotoryi 2014 roku.  Zwycięzca będzie reprezentować Złotoryję podczas Gali Mistrzów Sportu Zagłębia Miedziowego w Legnicy. Dzisiaj przedstawiamy bliżej sylwetkę jednego z kandydatów pana Tomasza Szpitera.

 

Jesteś trzykrotnym IRONMAN-em, czyli raczej triathlonistą, ale twoja przygoda ze sportem zaczęła się od biegania. Jak to było?

Któregoś dnia o godzinie 00.55 wybiegłem jak zwykle po piwo, bo o 1.00 zamykali sklep. Trasę znałem bardzo dobrze. Te 200 metrów zajmowało mi zwykle 5 minut. Tego dnia nie zdążyłem i to mnie zastanowiło. Pomyślałem - nie jest ze mną dobrze, jeśli już nawet po browar nie mogę zdążyć. Chciałem poprawić kondycję i zacząłem biegać pod Wilczaka. Moim marzeniem było wbiec ze Słowackiego na samą górę bez zatrzymywania.  

To śmieszne, bo to może ze dwa kilometry. Teraz 3,8 km płyniesz, potem 180 km jedziesz na rowerze i jeszcze masz siłę przebiec kolejne 42km, a wszystko to w czasie niewiele większym niż 11 godzin.

Tak. Najpierw dobiegałem do stawu. W tym czasie dość intensywnie biegał „zegarmistrz”. Co za gość - myślałem. W końcu udało mi się wbiec na górę. Potem przebiec także drogę powrotną, czyli w sumie 2-3 km bez zatrzymania w terenie „górzystym”. To już było coś – na wtedy. Któregoś dnia zadzwonił Piotr Kocyła i spytał czy pobiegnę 5km z nim, Marcinem Rabendą, Henrykiem Florczakiem i chyba Robertem Ostręgą. Zrobili mnie w jajo, bo okazało się, że 5 km było w jedną stronę. Dałem radę. I choć byłem zmęczony uświadomiłem sobie, że nie był to dla mnie taki wielki problem. Heniek zaproponował jeszcze, żebyśmy weszli do Kaczawy (zima luty-marzec 2006). To wszystko bardzo mi się spodobało i zacząłem robić dziesięciokilometrowe wybiegania, ale bez konkretnego planu treningowego. Żona żartuje, że to dlatego, żeby wymiksować się z obowiązków, ponieważ w tym czasie urodziła się nasza córka.

Ile ważyłeś jak zacząłeś trenować a ile ważysz teraz?

118 kg a teraz około 90kg i mniej przed głównym startem sezonu. Śmiać mi się chce jak to sobie przypomnę. Biegałem w takich zwykłych bluzach, pociłem się, a jak wracałem to po drodze ciuchy zamarzały na mnie. W lipcu 2006 roku w miejscowości Międzyrzecz na wczasach po jakiejś imprezie postanowiłem, że przebiegnę maraton. Zacząłem regularne treningi i odstawiłem używki. Dodam, że dużo w tym czasie paliłem.

Tak radykalnie rzuciłeś też papierosy?

Ja tyle razy próbowałem rzucić palenie, że to nie było jakieś szczególne wydarzenie. Ponieważ miała to być jednorazowa impreza, postanowiłem wystartować w największej w tym czasie w Polsce, wybrałem Poznań. Pojechaliśmy tam całą rodziną. Pobiegłem w za małych butach. Po biegu zeszły mi chyba trzy paznokcie. Na 35 km już nie mogłem biec dalej, więc poszedłem na masaż i jakoś dokończyłem bieg z czasem 4 godziny 37 minut. Dochodziłem do siebie ponad miesiąc. Potem wróciłem do alkoholu i papierosów.

Czy bieganie zmieniło Cię jako człowieka?

Oczywiście. Przestałem pić i palić. Ale również nauczyło pokory, rozwinęło hart ducha i myślę, że ukształtowało całą osobowość. Przeżywając wiele chwil zwątpienia nauczyłem się walczyć do końca bo: „dopóki walczysz jesteś zwycięzcą”.

Kiedy zainteresowałeś się triatlonem?

W 2010 stwierdziłem, że nie robię postępów w bieganiu. Miałem już ukończonych 20 maratonów, a wyniki zatrzymały się na tym samym poziomie. Wdarła się monotonia. Za sprawą Marcina Rabendy i Piotra Kocyły pojawiła się myśl o triathlonie. Najpierw był start w Borównie w 2010 roku. Tam po raz pierwszy przepłynąłem dystans 1,9km kraulem.

Czyli przygotowanie do startu w zawodach IRONMAN zajęło ci zaledwie 1,5 roku? Jak wtedy zareagowała rodzina?

Żona jeszcze nie miała świadomości, czym to pachnie. Rodzicom już wcześniej podobało się, że zacząłem biegać i startować w maratonach.  Ale kiedy powiedziałem, że chcę zaliczyć IRONMANA tato stwierdził, że to już chyba lekka przesada. Rodzice popierają to, co robię, choć mama cały czas na zasadzie „biegaj synku tylko się nie spoć”.

Jakie masz sportowe plany, marzenia ?

Jeśli chodzi o ten rok to ukończenie IRONMANA w Boltonie. W ramach przygotowań wystartuję w dwóch maratonach. W międzyczasie cztery połówki IRONMANA: w Sierakowie, Szczecinie, Wolsztynie i Karpaczu. Priorytetowe są zawody karkonoskie – KARKONOSZMAN, dlatego, że to będzie pierwszy start w triathlonie górskim, pierwsza edycja i wielka niewiadoma. Oczywiście chciałbym poprawić wyniki, czyli złamać 11 godzin w IRONMANIE i 5 godzin 10 minut w połówce oraz przebiec maraton poniżej 3 godzin 20 minut. Każdy triathlonista myśli o starcie w Mistrzostwach Świata IRONMAN w Kona na Hawajach. Ale najpierw trzeba przejść pomyślnie kwalifikacje, a z moim czasem mam małe szanse. Innym sposobem jest ukończenie 12 zawodów IRONMAN, wówczas pakiet startowy można dostać bez kwalifikacji. Chciałbym też przebiec kiedyś ultra maraton - 100 km
i ukończyć 100 maratonów.  Myślę również o dodaniu do tri czegoś extra – kajakarstwa. Kiedyś spróbuję quadrathlonu. A może Norseman, ultraman czy podwójny ironman!?

Która dyscyplinę triatlonową lubisz najbardziej?

Wszystkie trzy dyscypliny uwielbiam. Najbardziej jednak kręci mnie element wolności w tym wszystkim.  Zakładam piankę i płynę przed siebie na środek jeziora. Jest kompletna cisza i ryby pode mną.  Podobnie jest z rowerem - jadę w nieznane i potrafię wyłączyć się na parę godzin. Tak samo
z bieganiem po bezdrożach - wpadam w trans. Ciężko mi określić, która dyscyplina jest moją ulubioną. Każda ma w sobie coś pięknego.

Jakie sporty jeszcze uprawiasz?

Chyba łatwiej powiedzieć, czego nie uprawiam. Poza triathlonem, siłownią, nartami biegowymi i ćwiczeniami rozciągającymi wszystkie te, które występują w lidze OLAWS tj.: bieganie przełajowe; kolarstwo MTB; sprawnościówka: rzuty do kosza, skakanka, tor przeszkód, bieg po kopercie; sporty zimowe: łyżwiarstwo, narty zjazdowe, tenis stołowy i ziemny; badminton; ringo; lekka atletyka: skok w dal, pchnięcie kulą, bieg na 60 i 400 m i kajakarstwo.

Masz jakieś wzorce, sportowe autorytety?

W pierwszym momencie chciałem odpowiedzieć – Justyna Kowalczyk, Michael Phelps, Lance Armstrong, Haile Gebrselassie, ale ich raczej podziwiam za profesjonalizm i wyniki. Są bezdyskusyjnymi mistrzami i zawodowcami. Poza tym nad nimi pracują sztaby ludzi.

Prawdziwymi bohaterami są dla mnie ludzie niekoniecznie z pierwszych stron gazet. Od lat największą motywację w chwilach zwątpienia daje mi rodzina Hoytów – Judy, Dick i Rick. To wzruszająca opowieść o chłopcu, który urodził się z czterokończynowym porażeniem mózgowym i został skreślony przez lekarzy, ale nie przez rodziców. Rick nauczył się zapisywać swoje myśli przy pomocy specjalnego komputera.  W wieku 15 lat powiedział swemu tacie, że chce wziąć udział w 8 km biegu charytatywnym. Ojciec Dick nie był biegaczem, ale zgodził się. Umieścił Ricka w wózku inwalidzkim i tak pobiegli. Rick pierwszy raz w swoim życiu nie czuł się upośledzony, dlatego ojciec zaczął z nim biegać regularnie. Razem uczestniczyli w maratonach a potem w triathlonach. Przemierzyli ponad 6 tysięcy km w 45 dni na rowerze, zrobili chyba 8 IRONMANÓW. Wyobraź sobie, że ojciec płynąc ciągnie go w pontonie, a biegnąc pcha wózek.  Cała rodzina trzyma się razem, są inspiracją dla ludzi na całym świecie. Albo Rich Roll, zaniedbany fizycznie 40 letni facet z 15kg nadwagą i w dodatku alkoholik, lądujący na oddziale toksykologii, który w pewnym momencie uwierzył i postawił wszystko na jedną kartę. Wytyczył cel, odrzucił stare nawyki i pokazał, że z otyłego prawnika, uzależnionego od alkoholu,  sięgającego po narkotyki, można stać się jednym z najbardziej wysportowanych mężczyzn świata (25 miejsce wg "Men’s Fit-ness") i ścigać się w ultramaratonach. Jeszcze lepszy jest jego kumpel Jason Lester, który pokonał 5 IRONMANÓW w tydzień. Facet ma niedowład prawej strony ciała, czyli pracując praktycznie jedną ręką jest w stanie przepłynąć taki dystans. Niesamowitą postacią jest siostra zakonna Madonna Buder – w wieku 48 lat rozpoczęła treningi lekkoatletyczne, a w wieku 50 lat ukończyła Ironmana. W chwili obecnej ma potwierdzony start w ponad 300 triathlonach w tym 40 IM. Specjalnie dla niej stworzono nową kategorię 80+. Poznałem też kiedyś Zbigniewa Stefaniaka, który robi półmaratony o kulach.  On też jest dla mnie niewyobrażalnym „gościem”. Ja, kiedy miałem nogę w gipsie, nie mogłem dojść o kulach do garażu. Nie mogę też nie wspomnieć o Jerzym Górskim - mistrzu świata w Double Ironman (7600 metrów pływania, 360 km jazdy na rowerze i 85-kilometrowy bieg), który jak sam o sobie mówi czternaście lat był na zakręcie narkotykowym. Podniósł się z zupełnego dna. A teraz jest inspiracją i wzorem dla wielu triathlonistów. Takich ludzi podziwiam.

Opowiedz jakąś śmieszną historię związaną z bieganiem, startami, z OLAWSEM.

Przez te wszystkie lata wydarzyło się całe mnóstwo śmiesznych historii, głównie związanych ze sprzętem lub jego brakiem. Przebite dętki, zerwane łańcuchy, połamane kijki, kajaki nabierające wody, źle dobrane obcierające buty, przeciekające okularki - to zupełna norma. Starty na biegówkach bez śniegu lub z jego minimalną ilością, a także pierwsze starty na biegówkach w nartach zjazdowych to był hardcore. Jak widzę tych wszystkich ludzi skrupulatnie dobierających klajstry i smary do nart z najwyższej półki to łza się w oku kręci. Najśmieszniejsze to jest chyba to, że na początku (w 1 edycji OLAWSA) na każdą konkurencję chodziliśmy z kiełbasą i skrzynką piwa. Trzeba było jakoś rozsmakować się w tym sporcie. Kiedyś w zimie mieliśmy do rozegrania dwie konkurencje: biegi narciarskie i narciarstwo zjazdowe. Ze względu na ukształtowanie terenu nie mogło się to odbyć w jednym miejscu. Dlatego po pierwszej konkurencji musieliśmy się przemieścić z Jakuszyc na Łysą Górę. Pogoda była naprawdę pod psem. Kiepskie warunki śniegowe, zimno i do tego jeszcze deszcz. Taka powiedzmy pogoda „gastronomiczna” się zrobiła. Dlatego po biegówkach wszyscy poszli na ciepłe winko – grzańca. Rozegranie drugiej konkurencji było pod mocnym znakiem zapytania, dlatego atmosfera się rozluźniła i już w autobusie zaczęliśmy świętować pierwszą konkurencję. Było tak ślisko, że bus nie mógł podjechać pod górę i trzeba go było popchać. Wszyscy wysiedli żeby to zrobić, a ja powiedzmy, że nie zdążyłem. Byłem z tych... bardziej przewidujących albo może bardziej… Kiedy ruszył nie mógł się już zatrzymać żeby wszyscy wsiedli, więc chłopaki drałowali pod kapelę a ja tak fajnie im machałem - pamiętam. Druga konkurencja odbyła się tak, że jak już ktoś wyszedł z autobusu to miał ją zaliczoną. Jak założył narty na nogi to już jakby był na „pudle”. Pogoda była tak okropna, że GOPR-owcy pytali się „co wy tu chcecie w ogóle robić”. Nikogo nie było na stoku, strasznie zimno, lód, czyli warunki bardziej do jazdy na łyżwach. „Jak to co? Będziemy jeździć” - odpowiedzieliśmy.

Ile trzeba mieć na sprzęt żeby rozpocząć przygodę z triatlonem?

Ktoś kiedyś próbował to liczyć i próbował udowodnić, że kwota 2000zł wystarczy. Ciężko to oszacować. Pewnie można jeździć na rowerze za 1000zł albo pływać bez pianki, ale to się mija z celem. Sądzę, że na kolarstwo (rower, ubiór, buty, osprzęt) minimum 3500zł. Jakieś tańsze buty do biegania i strój - 300zł, pianka około 600zł. Skromnie licząc jakieś 4000-4500zł. Jak sam wiesz niby nie trzeba mieć zegarka żeby biegać, ale bez tego ciężko kontrolować treningi, a sam zegarek z GPS-em kosztuje około 600zł. Naprawdę bardzo ciężko to wyliczyć, bo na przykład typowy rower do triatlonu to wydatek rzędu 10 000zł. Na szczęście całego sprzętu nie trzeba kupować od razu, można poczekać na wyprzedaże.

Jak żona, rodzina zapatruje się na Twoje starty? 

Moja rodzina jest cudowna. Żona jest za a nawet przeciw. Akceptuje, ale czasami się denerwuje, że poświęcam za dużo czasu na treningi. Nie jest to na pewno sprawiedliwe, że musiała przejąć większość obowiązków domowych. Została za to moim prywatnym dietetykiem, serwismenką, „żelówką” (osobą podającą żele na trasie), no i oczywiście wielkim oparciem. Synowie Filip i Amadeusz są już dorośli, studiują i nie mieszkają ze mną, ale gorąco mi kibicują. Córka Jagoda (lat 9), która wydawać by się mogło cierpi przez moje częste treningi i starty najbardziej - powoli łapie bakcyla, trenuje regularnie pływanie, często jeździ ze mną rowerem. Ma już za sobą pierwsze starty biegowe, terenowe i triathlonowe. W ubiegłym roku w Poznaniu w triathlonie dziecięcym (dystans długi) zajęła 3 miejsce, co wprawiło mnie w zachwyt, byłem bardzo dumny. Ponadprzeciętnie radzi sobie też w innych dyscyplinach sportowych: rolki, łyżwy i narty zjazdowe.

Z którego startu jesteś najbardziej dumny? Który był najtrudniejszy?

Na pewno z pierwszego ukończenia IRONMANA w Regensburgu. Natomiast zdecydowanie najtrudniejszy był ostatni start w IRONMANIE – Mistrzostwa Europy we Frankfurcie. To było straszne. Pływanie i rower przebiegło książkowo. Ale to, co się ze mną działo po zejściu z roweru to tragedia. Mimo, że były to już moje trzecie zawody tego typu, poznałem, co znaczy prawdziwa walka. Od drugiego kilometra miałem skurcze. Ja nie nazywałbym tego nawet biegiem. To było człapanie do mety. Nic nie pomagało, ani masaże ani nawadnianie. Po prostu organizm odmówił pracy. Co chwilę skurcze. W udach, w łydkach, wszędzie. Chyba pogoda mnie tak wykończyła, było za gorąco. Nieodpowiednia suplementacja, brak soli mineralnych, itp. Choć głowa chciała, ciało odmawiało posłuszeństwa. To była naprawdę walka. Myślałem, że nie ukończę tych zawodów.

Ile razy startowałeś w lidze OLAWS i z jakim skutkiem? Ile maratonów przebiegłeś? Czy liczyłeś kiedyś swoje starty?

W lidze OLAWS startowałem w 9 z 10 edycji. Jednego roku musiałem odpuścić, bo na świat przyszła Jagoda. Żona nie pozwoliła mi się wymiksować! W Generalnym Rankingu Wszechczasów  jestem na 2 miejscu. W sumie 2x byłem na 1 miejscu, 3x na drugim, 3x na trzecim i 1x na 4 miejscu. Następny maraton będzie okrągłym 30-stym, oprócz tego 25 półmaratonów i wiele mniejszych. Trzy razy zaliczyłem zawody IRONMAN i pięć połówek. Raz startowałem w Mistrzostwach Polski Dystans Długi. Ponadto w zawodach Nordic Walking (vice mistrz Polski w kat. M40 2010r. i 3 miejsce w 2013r). Pięć razy ukończyłem Bieg Piastów - 50km a także Biegi Gwarków, Mały Bieg Piastów czy cykl SNS. Od 3 lat startuję w cyklu Pucharu Polski Rowerów Szosowych. Brałem udział w biegach terenowo - przygodowych takich jak Katorżnik, czy nasze rodzime Wulkany. To tyle, jeśli chodzi o ważniejsze starty, a ilości ich nie potrafię podać.

Jak myślisz łatwiej się walczy z nałogami kiedy uprawia się sport?

Zdecydowanie tak. Człowiek jest się w stanie wyładować, odprężyć, łapie trochę endorfin i pokusy przechodzą. Potem rywalizacja z samym sobą zastępuje nałóg. Chęć bycia coraz lepszym sprawia, że przyjmuje się zdrowszy tryb życia.

Jak sądzisz czy bieganie maratonów jest zdrowe?

Ludzie często tak właśnie pytają. Mam wrażenie, że trochę przewrotnie, z sugestią, że to chyba jednak nie jest tak do końca korzystne dla organizmu. Na pewno przebiegnięcie dystansu 42 km dla nieprzygotowanego człowieka jest bardzo niezdrowe, dla przyzwyczajonych zdecydowanie mniej. Czyli raczej nie. Natomiast mega korzystne dla wszystkich jest samo przygotowywanie się do maratonów. To akurat samo zdrowie, bo dotyczy aktywności ruchowej i samodyscypliny w wielu obszarach, więc bilans jest zdecydowanie korzystny.

Swego czasu ludzie myśleli, że zachorowałeś, bo przed startem bardzo schudłeś.

Powiem, że nigdy fizycznie nie czułem się lepiej, więc jak tak ma wyglądać chorowanie, to stworzyliśmy nową definicję, a NFZ już zaciera ręce, bo nie korzystam ze swoich składek. Drugą stroną medalu są kontuzje, które czasami mnie dopadają.

Co teraz stosujesz aby poprawić wydolność?

Do diety wprowadziłem sok z buraków, który może być stosowany jako napój „energetyzujący”. Z badań wynika, że sok z buraków zwiększa wytrzymałość człowieka, spowalnia procesy utleniające w organizmie, a tym samym zwiększa zdolność oszczędnego wydatkowania energii. Hitem sezonu jest  morsowanie. Od października ubiegłego roku raz lub dwa razy w tygodniu regularnie wchodzę do Kaczawy, morza i innych akwenów. Sesje zaczynały się od 30 sekund tylko do kostek. Teraz trwają około 3-5 minut i zanurzam się po szyję. Korzyści z zimowych kąpieli jest wiele: zahartowanie ciała, zwiększenie odporności organizmu na choroby, poprawa wydolności układu sercowo-naczyniowego, lepsze ukrwienie skóry. To moja pierwsza zima bez  infekcji i do tego regeneracja ciała bardzo przyspieszona. To uczucie mrowienia po wyjściu z wody – coś niesamowitego. Zresztą – sami spróbujcie, to najmniej kosztowny z moich pomysłów.

Dziękuję za rozmowę

 

Głosuj na Tomka

Zapraszamy do prezentowania innych kandydatów. Teksty i zdjęcia można przesłać na zlotoryjanie@gmail.com

To pole jest wymagane
To pole jest wymagane
captcha To pole jest wymagane

Udowodnij ,że nie jesteś robotem, podaj wynik powyższego działania.