Dlaczego przedstawiciel Gazety Złotoryjskiej nie pojawił się na spotkaniu z radnymi?

Gazeta Złotoryjska
Gazeta Złotoryjska

Jak się okazało nie tak łatwo ściągnąć redaktora Gazety Złotoryjskiej na spotkanie z radnymi. 10 minut przed posiedzeniem przewodniczący komisji otrzymał lakonicznego e-maila z informacją, że redaktora nie będzie. Żadnego wyjaśnienia, żadnego słowa przepraszam- tylko sucha informacja.

Radni byli całkowicie zaskoczeni i lekko zbulwersowani, ponieważ komisja miała być poświęcona jednemu tematowi: działalności samorządowej Gazety Złotoryjskiej.

Mimo braku obecności pana Maasa, odbyła się interesująca dyskusja na temat roli i zadań samorządowej gazety finansowanej z pieniędzy podatników.

Dość niezwykła była wypowiedź radnego Antonowicza, której fragmenty poniżej:

Jest prawo prasowe. Jeżeli ktoś się czuje pokrzywdzony to w tym trybie powinien działać.(..) Nie bardzo widzę jak ma się to spotkanie, taki sąd kapturowy nad gazetą, jeśli mamy coś takiego jak wolność prasy. My jako rada nie powinniśmy ingerować w to, co się w tej gazecie znajduje(...)Może w ogóle tę gazetę zamknijmy i radni się będą wypowiadać. Ciekawe kto będzie wtedy tę gazetę czytał(...)Musimy się nastawić, że prasa ma swoją wolność i to jedna z podstawowych wolności(...)Dla mnie posiedzenie komisji na taki temat to jest pewnego rodzaju nadużycie(...).

Paweł Okręglicki- Tematem dzisiejszej komisji jest funkcjonowanie i działalność GZ, jednostki funkcjonującej w ramach naszego samorządu i finansowanej przez budżet, a nie jakiś sąd kapturowy!

Barbara Zwierzyńska- Doskocz- Jestem ogromnie zaskoczona założeniem, że spotkaliśmy się na jakimś sądzie kapturowym. Nie wiem skąd pan Leszek wpadł na coś takiego. Nastawiłam się na dyskusję, w trakcie której omówimy działalność gazety.

Odnosząc się do tego co powiedział pan Leszek, że powinniśmy być równi wobec prawa, chcę powiedzieć, że większość radnych i mieszkańców odbiera działalność gazety, jakby to burmistrz mógł więcej.

Należy się zastanowić czy to jest prasa czy biuletyn samorządowy. Bo jeśli to jest prasa i mamy korzystać z prawa prasowego do wolności wypowiedzi, to chciałam zauważyć, że wolność to jest też odpowiedzialność za to , co się mówi. Po wtóre: jeśli to są wolne media, to może sprywatyzujmy gazetę, może redaktor naczelny ją kupi i będzie na własną odpowiedzialność pisał to , co uważa. Póki co, gazeta jest finansowana ze środków publicznych, a my radni jesteśmy zobowiązani do patrzenia, jak wydawane są publiczne pieniądze i czy proces informowania mieszkańców o tym, co się dzieje w samorządzie jest prowadzony prawidłowo. Jeśli mamy wydawać ponad 200 tysięcy rocznie, żeby gazeta funkcjonowała, to mamy prawo dyskutować na temat treści kontrowersyjnych i prezentowanych bardzo jednostronnie. Chcielibyśmy wypracować takie sposoby, aby nie tylko burmistrz i jego przedstawiciele, ale także inni członkowie samorządu wiedzieli jak mogą z tego biuletynu czy gazety skorzystać. I to jest równość. A tak dalej będzie to laurka i tuba oficjalnej władzy i wtedy nie ma kompletnie sensu, żeby taka instytucja funkcjonowała. Bo może nas na to nie stać?

Eugeniusz Pożar- Jeśli chodzi o wolność słowa-to jak najbardziej się zgadzam, tylko jeśli chodzi o gazetę, tę wolność słowa ma tylko jedna osoba. Redaktor, pisząc o radnych, nigdy nie skontaktował się z żadnym z nas , nie spytał o opinię, więc jaka to jest wolność słowa?

Paweł Maciejewski- Raz pan redaktor zadzwonił do mnie. Sam zadawał pytania i sam na nie odpowiadał, a napisał jeszcze całkiem co innego. Ja sobie życzę, żeby raczej do mnie nie dzwonił.

Na zakończenie radny Maciejewski zaproponował , aby ustalić kolejny termin posiedzenia komisji w tej sprawie. Może tym razem pan redaktor naczelny i jednocześnie rzecznik prasowy Urzędu Miasta pojawi się na spotkaniu.


(Fragmenty dyskusji można znaleźć tutaj)



To pole jest wymagane
To pole jest wymagane
captcha To pole jest wymagane

Udowodnij ,że nie jesteś robotem, podaj wynik powyższego działania.