O pracy Przychodni Rejonowej z różnych punktów widzenia.....

Przychodnia w Złotoryi, Ireneusz Żurawski
Przychodnia w Złotoryi, Ireneusz Żurawski

Jakiś czas temu przedstawiłam swoją opinię o pracy Przychodni Rejonowej w Złotoryi. Dostało mi się za to z różnych stron, bo okazało się, że ilu ludzi- tyle opinii.

Sytuacja się raczej nie poprawia, ilość chorych w Złotoryi rośnie. Kiedy rozmawiamy z lekarzami i pielęgniarkami rysuje się obraz przedstawiający przepracowanych, zmęczonych i zestresowanych ludzi, będących na skraju wytrzymałości. Kiedy pytamy pacjentów-słychać, że lekarze słabo  pracują, pielęgniarki nic nie robią, a organizacja pracy pozostawia wiele do życzenia.

Ja , jak poprzednio, najpierw ze swojego punktu widzenia. Mąż zrobił wyniki, udałam się więc z nimi ponownie do przychodni, zakomunikowałam, że pani doktor życzyła sobie, aby z nimi do niej powrócił. Bardzo miła pani w rejestracji zapisała go na teleporadę tego samego dnia i pani doktor oddzwoniła koło 18.00. Słowa złego powiedzieć nie mogę.

O zdanie zapytałam radną miejską, a jednocześnie członka Komisji Społecznej Przychodni- panią Agnieszkę Zawiślak, oto co mi powiedziała:

W przychodni jest dostępność do lekarza. Mój syn był chory, więc poprosiłam panią pielęgniarkę, żeby napisała karteczkę do pani doktor o zarejestrowanie mojego syna i wtedy pani doktor wystawiła skierowania na badania, po czym szybko skierowała nas do endokrynologa. Po wynikach pani doktor dzwoni do mnie zaniepokojona, co mi powiedział endokrynolog, więc nie mogę powiedzieć na przychodnię złotoryjską nic złego.

Zapytaliśmy o zdanie również kilka innych osób:

Dzwoniłam cały dzień i udało mi się dodzwonić wieczorem. Zarejestrowałam męża na wizytę, bo w tej sytuacji teleporada nie wystarczyła. Mąż poszedł na umówioną godzinę, a pani w okienku nie słuchając zupełnie co mówi, odesłała go do domu i kazała czekać na telefon( a numeru w karcie nie było!). Poprosiłam o interwencję znajomą pielęgniarkę i dopiero doktor przyjął męża. Kompletny brak organizacji, o przepływie informacji nie wspominając.

Wrzuciłam kartkę z prośbą o receptę, czekałam 3 dni, w końcu zdenerwowana pobiegłam do przychodni z pytaniem, dlaczego to tak długo trwa. Nie uzyskałam odpowiedzi i w końcu wymusiłam teleporadę. Lek był mi potrzebny na już, a tymczasem najpierw 3 dni czekania na receptę, a potem 2 na teleporadę. Masakra!

Jak widać opinie skrajne- od tych bardzo pozytywnych do bardzo krytycznych. Pewnie każdy z czytelników mógłby odpowiedzieć swoją historię...............


tekst

To pole jest wymagane
To pole jest wymagane
captcha To pole jest wymagane

Udowodnij ,że nie jesteś robotem, podaj wynik powyższego działania.