Zawód? Burmistrz!

Droga do Złotoryi Fot. Archiwum własne
Droga do Złotoryi

W naszej okolicy od 2002 roku w wyborach burmistrza, czy wójta najczęściej wygrywają Ci sami ludzie. Niezależnie od tego jak niezadowoleni byliby na forum publicznym ich wyborcy wygrywają w pierwszej, czasem drugiej turze.

Najbardziej krytykowany w okolicy (w Internecie) prawdopodobnie jest Jan Serkies, burmistrz Chojnowa od… 2002 roku. Czy i czym zasłużył sobie na negatywne cenzurki Internautów? Tego nie wiem i nie analizowałem. Krytykuje się go pod każdym artykułem na e-legnickie.pl, który dotyczy Chojnowa i pod wieloma artykułami, które z Chojnowem nic wspólnego nie mają. Często mówi się o jego płacy. Tego, że jest ona wartością brutto wybiórcza pamięć wyborczy już nie mówi. Czy można zatem mówić o nowym... zawodzie ze świetnymi perspektywami o bardzo niskim ryzyku zwolnienia?

Dlaczego taki stan utrzymuje się w wielu miastach od 2002 roku? Strzelam, że z dwóch powodów: wtedy odbyły się pierwsze bezpośrednie wybory na burmistrza, a także w połowie tej kadencji Polska weszła do UE i zaczęły się wszelkie wielkie projekty unijne. Jedni z tych projektów wyciągnęli bardzo dużo, inni znacznie mniej. Każdy jednak odniósł jakiś spektakularny na lokalną miarę sukces, na który nie mogli sobie pozwolić włodarze z lat 1998-2002. Ot, wyremontował starówkę! Te sukcesy tak napędzają wyobraźnie wyborcy, że potrafią tworzyć legendy o dobrym gospodarzu. Na przykładzie Złotoryi w pewnym momencie odniosłem wrażenie, że największe sukcesy władz 1998-2002 przypisuje się u nas aktualnemu burmistrzowi. Na Wikipedii ze zdumieniem przeczytałem, że to aktualny burmistrz wybudował halę sportową. Znajdą się też tacy, którzy Dobrego Gospodarza będą utożsamiali z powstaniem złotoryjskiej podstrefy LSSE mimo, że ma ona swoje początki przed rokiem 2002.

Patrząc na naszą Złotoryję czwarta kadencja Dobrego Gospodarza wydaje się niezagrożona. Osobiście ciężko mi u naszego burmistrza odszukać przesłanki, że jest otwarty na publiczny dialog z mieszkańcami, mediami, czy lobbuje na niwie wojewódzkiej. Ciężko mi także znaleźć plan rozwoju na najbliższe lata. Jednak może być tak, że to co ja uważam za najważniejsze, przez mieszkańców jest uważane za zupełnie niepotrzebne. Może mieszkańcy po prostu potrzebują wodza, który będzie zarządzał ich miastem, nie będzie się radził (po co zawracać ludziom głowę) i poprosi mieszkańca o coś tylko raz na cztery lata. Nieważne, czy miasto będzie mocne, czy będzie kolosem na glinianych nogach. Nieważne, czy będzie atrakcyjne dla inwestorów, czy tych inwestorów będzie co raz mniej. Dopóki mamy pracę tu na miejscu takie rzeczy jak stopa bezrobocia, liczba ludności (jej spadek), czy brak niekomercyjnych środków transportu zbiorowego dla nas ważne nie są. Na wysoki podatek od nieruchomości też wiele osób nie zwraca uwagi... bo to może wina Państwa, a nie miasta?

Ostatnio w komentarzach pod moim artykułem dotyczącym zainteresowania Urzędu Marszałkowskiego połączeniami kolejowymi przez Złotoryję przeczytałem “nikt z moich znajomych nie jeździ pociągami”. Początkowo wkurzyło mnie twierdzenie, że ktoś uważa kilka linii niżej, że ludzie nie jeżdżą pociągami (kiedy często jest problem, aby znaleźć w nich wolne miejsce siedzące). Po chwili jednak uznałem, że to zdanie jest jednym z... ważniejszych zdań jakie przeczytałem ostatnio w Internecie. Dlaczego? Może dlatego, że jest szczere, przedstawia punkt widzenia mieszkańca Złotoryi, a przede wszystkim coś czego nie dostrzegłem przez wiele lat. Zdanie "nikt z moich znajomych" tłumaczy wiele rzeczy. Może "nikt z (kogoś) znajomych" nie jest zainteresowany tym co się dzieje 20 km, 40 km, czy 90 km stąd? Może nikt nie widzi, że inne miasta w podobnej sytuacji co my działają lepiej, albo gorzej? W Warszawie komunikacja miejska to podstawa, Wrocław chce do 2020 roku mieć 10% udział rowerów w środkach transportu. W Lubinie, Legnicy i Polkowicach samorządowcy jednym słowem biją się o kolej aglomeracyjną LGOM. Unia Europejska chciała, aby Polska 60% środków na transport przeznaczyła na ten szynowy, a 40% na drogowy (po negocjacjach strony rządowej jest 50%-50%, a pani "superminister" Bieńkowska chce 40%-60%). Kolejna osoba, która nie rozumie jak ważna jest sprawnie działająca kolej? To nie dzieje się tak daleko nas. To się dzieje obok nas!

Teraz zestawmy burmistrza z potencjalnym konkurentem wyborczym. Z reguły startuje on w szaranki z kimś kto jest rozpoznawalny tylko w kręgu społeczników, aktywistów, w kręgach politycznych, czy wśród jego znajomych. Z kimś kto najczęściej krzyczy jaki to słaby jest aktualnie rządzący, a jaki on jest cool. Ten ktoś rozpoznawalny jest także w złotoryjskim Internecie. Ba, deklasuje tam często w sondach obecne władze! Czym jednak jest ten złotoryjski Internet? Ostatnio odnoszę wrażenie, że odejściem od wielu ludzi (i ich problemów), którzy nie korzystają regularnie ze stron internetowych informujących o Złotoryi, a także od wszelkich portali społecznościowych. Wystarczy wyjść na miasto i porozmawiać z ludźmi, a dowiecie się drodzy kandydaci na burmistrzów, że ludzie mają wiele problemów, o których wy nawet pojęcia nie macie. Niektórzy uważają mnie wręcz za cyfrowo wykluczonego, bo... nie posiadam konta na Facebooku. Jednak to właśnie Ci ludzie "wykluczeni cyfrowo" robią psikusa tym wszystkich "włączonym cyfrowo" i decydują swoimi głosami o tym kto wygrywa wybory. Drodzy kandydaci na burmistrzów i radnych, nie powtórzcie błędów swoich poprzedników. Wyjdźcie na ulice, porozmawiajcie z tymi ludźmi, powiedźcie co chcecie zrobić, pokażcie przykłady z większych miast jak one działają. Pokażcie jak wygląda życie we Wrocławiu, czy chociaż Legnicy. Pokażcie dobre wzorce z miast porównywalnej wielkości. Przenośmy najlepsze przykłady zachowując proporcje.

Z drugiej strony co jeżeli ktoś “łyknie” wielkiego miasta? Ma trzy wyjścia: wyprowadzić się ze Złotoryi (najczęściej praktykowane), zostać tu mimo przeciwności losu (rzadziej praktykowane), albo dorobić się i wrócić tu (brak danych). Możesz przyjąć aktualny stan bez większego marudzenia, albo szukać szczęścia gdzieś indziej. Jeżeli chcesz czegoś więcej to jesteś pieniaczem, krzykaczem, albo kimś kto chce zrobić wynik wyborczy.

A jakie Ty masz Czytelniku zdanie na temat tego, że od 2002 roku w okolicznych miastach rządzą Ci sami ludzie?

Kto ile rządzi w okolicznych miastach?

Złotoryja (2002, Ireneusz Żurawski)

Świerzawa (2002, Józef Kołcz)

Wojcieszów (2006, Sławomir Maciejczyk)

Chojnów (2002, Jan Serkies)

Jawor (2002, Artur Urbański)

Legnica (2002, Tadeusz Krzakowski)

Bolesławiec (2002, Piotr Roman)

Lubin (2002, Robert Raczyński)

Polkowice (2005, Wiesław Wabik)

Lwówek Śląski (2002, Ludwik Kaziów)

To pole jest wymagane
To pole jest wymagane
captcha To pole jest wymagane

Udowodnij ,że nie jesteś robotem, podaj wynik powyższego działania.