O przyszłości złotoryjskiej przychodni słów kilka

Plac Reymonta w Złotoryi Fot. Kajetan Kukla
Plac Reymonta w Złotoryi

Ostatnio mówi się dużo o ewentualnym przejęciu złotoryjskiej przychodni przez MCZ. Od  roku  burmistrz  Robert Pawłowski rozmawia o tym z prezesem MCZ Piotrem Milczanowskim. Z artykułu na e-legnickie wynika, że prezes Milczanowski najbardziej byłby zainteresowany kupnem przychodni. Co sądzą o tym mieszkańcy i personel ?

Przeprowadziliśmy krótką rozmowę z Małgorzatą Janic, pielęgniarką rodzinną, która z racji wykonywanego zawodu ma częsty kontakt zarówno z pacjentami jak i przychodnią.

Pani z racji swojego zawodu dobrze zna potrzeby pacjentów i to, co ma do zaoferowania nasza przychodnia. Czy Pani zdaniem jest jakiś powód by  pozbywać się przychodni?

Uważam, że nie ma powodu aby miasto rezygnowało z przychodni. Placówka nie ma zadłużenia, opieką medyczną objęci są wszyscy mieszkańcy. Powiat pozbył się szpitala, bo ten był zadłużony. 

MCZ ma bardzo dobrą markę, jednakże jest to firma nastawiona na zysk. Sam prezes Milczanowski stwierdza, że strategia działania MCZ przewiduje przejmowanie obiektów POZ. To budzi obawy monopolu. Dobre wyniki finansowe MCZ nie muszą koniecznie przekładać się na lepszą opiekę medyczną. Poza tym, nie jestem pewna czy zarząd firmy z Lubina lepiej zna potrzeby zdrowotne  naszych mieszkańców niż my sami.

Ponadto takie decyzje jak sprzedaż - de facto oddanie w obce ręce - placówki medycznej,  powinno być skonsultowane z personelem tej placówki, ale przede wszystkim powinni wypowiedzieć się mieszkańcy miasta czy chcą takich zmian. Można odnieść wrażenie, że toczące się rozmowy odbyły się za naszymi plecami. O tym, że są prowadzone dowiedzieliśmy się najpierw z plotek, potem z portali internetowych. Czy mieszkańcy miasta i personel nie powinni być podmiotem w tej sprawie? Spotykając się codziennie z moimi pacjentami, słyszę od wielu z nich pewien niepokój co do przyszłości przychodni. Wyrażają obawy, by przychodnia nie podzieliła losu szpitala.

Dobra kondycja finansowa przychodni jest zasługą jej personelu, a nie Ratusza. Przed laty, kiedy sytuacja finansowa placówki była bardzo trudna, wszyscy jej pracownicy zrezygnowali z finansowych dodatków m.in. zrezygnowaliśmy z pobierania tzw. trzynastej pensji. Wszystko po to, by nie generować dodatkowych kosztów. W końcu udało się, przychodnia wyszła na prostą.

Przejęcie nie, ale współpraca z MCZ, jeśli będzie taka możliwość, byłaby na pewno korzystna. Mogłaby to być na przykład dzierżawa pomieszczeń przychodni na gabinety specjalistyczne MCZu.  Aby utrzymać się na rynku trzeba poszerzać zakres usług, zapewniać najlepszą opiekę mieszkańcom od niemowlaka do seniora i dobre warunki pracy personelu. 

Może zamiast sprzedawać przychodnię, Ratusz powinien sypnąć trochę grosza? Znaleźć sposoby na ściągnięcie do naszego pięknego miasta lekarzy (np. zapewniając mieszkania), działać tak by złotoryjscy absolwenci uczelni medycznych nie uciekali w świat.

Przychodnia złotoryjska nie ma zadłużenia, czy to oznacza, że nie trzeba w niej inwestować, choćby w sprzęt medyczny i wyposażenie?

Na pewno jest wiele rzeczy do zrobienia, aby przychodnia zapewniła jeszcze lepszą i kompleksową opiekę zdrowotną w myśl zasady, że nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Żeby nie być posądzą o stronniczość dodam, że od ponad 10 lat nie jestem już pracownikiem przychodni i prowadzę indywidualną praktykę pielęgniarską. Znam personel przychodni  od lat i wiem, że starają się dbać o wysokie standardy opieki medycznej dla naszych mieszkańców najlepiej jak mogą. 

Jednak inwestować trzeba. Podam pierwszy przykład z brzegu. Kto był w przychodni w tegoroczne upalne lato, wie o czym mówię. W gabinetach temperatura ponad 30 stopni, mimo włączonych wiatraków, gorąco jak w piekarniku. Trudno pracować  w takich warunkach, a chyba w jeszcze gorszej sytuacji są pacjenci. Myślę, że to trochę wstyd, żeby przychodnia rejonowa w powiatowym mieście nie miała klimatyzacji, choć takową posiadają nawet niewielkie sklepy.

Często słyszy się opinie, że w naszej przychodni nie ma specjalistów. Czy tak jest naprawdę?

Nie jest to do końca prawdą. Pracują u nas lekarze rodzinni, którzy są internistami i pediatrami. Zatrudniony jest też ginekolog. Czyli specjalistów mamy. Nie z każdą anginą pacjent musi iść koniecznie do laryngologa, z zapaleniem spojówek do okulisty a z wysypką do dermatologa. Te schorzenia może leczyć także lekarz rodzinny - lekarz pierwszego kontaktu. W naszej  przychodni pacjent może też wykonać USG, EKG, badania laboratoryjne krwi czy wykupić recepty (na terenie placówki jest apteka). Pani Barbara Zwierzyńska-Doskocz pisała, że przychodnia powinna poszerzyć zakres usług poprzez przeprowadzanie badań przesiewowych czy profilaktycznych. To bardzo słuszna uwaga, choć przychodnia już takie badania wykonuje. Jednak przydałoby się poszerzyć ich zakres i nagłośnić je, gdyż wielu mieszkańców nie wie, że  są  prowadzone.

W obecnej radzie miasta nie ma żadnego przedstawiciela zawodów medycznych, może dlatego Ratusz nieco o przychodni zapomniał - nie miał kto przypomnieć władzom miasta o jej problemach. W przychodni są specjaliści, ale niestety jest za mało lekarzy, co jest szczególnie odczuwalne w okresie jesienno-zimowym, kiedy jest wzrost zachorowań, oraz w czasie urlopów i wakacji. Ile czasu jest w stanie poświęcić lekarz jednemu pacjentowi w sytuacji gdy na korytarzu czeka 60-70 osób?

Co o sprywatyzowaniu, jedynej w mieście, publicznej przychodni sądzą nasi czytelnicy?


To pole jest wymagane
To pole jest wymagane
captcha To pole jest wymagane

Udowodnij ,że nie jesteś robotem, podaj wynik powyższego działania.